wtorek, 18 października 2011

Rawenna, Florencja i Arezzo. Moja wiosenna podróż do Włoch

W marcu, kiedy w Polsce pojawiły się pierwsze oznaki wiosny, obudziła się we mnie chęć podróżowania. Pojawiła się okazja, aby pojechać do Włoch. Skorzystałam skwapliwie, bo przecież, myślę sobie, w słonecznej Italii już na pewno wiosna w pełnym rozkwicie, będzie ciepło i pięknie. Tanie linie lotnicze okazały się tańsze niż sądziłam (samolotem do Włoch poleciałam taniej, niż pociągiem z Warszawy do Białowieży!), więc tym chętniej wybrałam się w podróż.
A tu – wielkie zaskoczenie! Nad Bolonią okazało się, że samolot nie może wylądować, gdyż lotnisko jest zamknięte z powodu... śnieżnej nawałnicy! Nawałnicą bym tego nie nazwała, ale we Włoszech nawet lekko prószący śnieg w marcu to prawdziwa klęska żywiołowa (okazało się później, że również pociągi tego dnia nie jeździły)! Skierowano nasz samolot na inne lotnisko (w Rimini nad Adriatykiem) i tam, pomimo śniegu, udało się wylądować. Zaczęłam więc moją podróż po Włoszech nieco inaczej niż zaplanowałam i trochę zawiedziona, że wiosny tam nie znajdę.
Padający śnieg dla osoby z Polski nie jest jednak niczym strasznym, pojechałam więc zwiedzić pobliską Rawennę. Miasto, założone w starożytności przez lud Umbrów lub Etrusków, w V wieku naszej ery stało się siedzibą cesarzy zachodniorzymskich, a zaraz potem stolicą królestwa Ostrogotów rządzonego przez Teodoryka.
            Rawenna znana jest przede wszystkim jako ważny ośrodek mozaikarstwa. Najważniejsze zabytki tego miasta to pochodzące z wczesnego chrześcijaństwa kościoły (San Vitale, Sant’ Apollinare Nuovo) i mauzolea (cesarskiej córki Galii Placydii i króla Ostrogotów Teodoryka). Podłogi, ściany i sklepienia tych budowli zdobione są przepięknymi, niezwykle barwnymi mozaikami przedstawiającymi przede wszystkim sceny o tematyce religijnej. Dominują tam wizerunki Jezusa Chrystusa królującego na tronie, albo przyjmującego chrzest w Jordanie, procesje Apostołów i męczenników oraz wizerunki czterech ewangelistów. Jako archeolog, byłam zachwycona możliwością zobaczenia na własne oczy tych cennych zabytków architektury i sztuki, o których uczyłam się na studiach.
         Następnym przystankiem, a właściwie celem mojej podróży była Florencja, stolica Toskanii. Miasto założone zostało przez Juliusza Cezara. Obecnie najbardziej znane jest ze swoich zabytków wczesnochrześcijańskich i średniowiecznych. Niezwykłe wrażenie zrobiły na mnie kościoły, dzwonnice a także XV-wieczny Most Złotników (Ponte Wecchio) nad rzeką Arno. Florencja jest piękna, położona częściowo na zielonych wzgórzach, częściowo w dolinie rzeki. Ogromna ilość zabytków i wartych zobaczenia miejsc w tym mieście dostarczyła mi wielu wrażeń. Jednak, pomimo iż nie był to sezon turystyczny, Florencja zatłoczona była przez wielu zwiedzających. Po kilku dniach, zmęczona tłumem ludzi i hałasem, postanowiłam odpocząć w pobliskiej mniejszej miejscowości.
                Trochę z przypadku, a trochę kierując się radą rodziców, pojechałam do Arezzo – i był to strzał w dziesiątkę! Zaledwie 50 km na południe od Florencji, lecz wiosna w pełnym rozkwicie. Było ciepło, słonecznie, zielono, kwieciście! I pusto, widocznie turyści tam w marcu nie docierają. W centrum miasteczka przepiękne uliczki, wyglądające, jakby czas się w nich zatrzymał, jakby nadal trwało tam średniowiecze. Wąskie, brukowane, z urokliwymi kamieniczkami po bokach, a całość otoczona kamiennymi murami miejskimi. Zwiedziłam najważniejsze zabytki miasteczka z czasów etruskich (znana jest tzw. Chimera z Arezzo – rzeźba z brązu z V wieku p.n.e.), rzymskich (ruiny amfiteatru) oraz średniowiecznych (katedra i inne kościoły).
Arezzo było ostatnim przystankiem mojego wyjazdu do Włoch. Przede wszystkim więc chłonęłam tam zapach wiosny i cieszyłam się ciszą i spokojem przed powrotem do zatłoczonej i zimowej wtedy jeszcze Warszawy.

(artykuł ukazał się w Głosie Białowieży, w numerze 4/2010; fot. M.Osiadacz)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz