wtorek, 18 października 2011

O obyczajach świątecznych w dawnej Polsce, czyli - podróż w czasie!

Boże Narodzenie już za nami, lecz w domach i kościołach nadal śpiewamy kolędy a choinki wciąż zdobią nasze mieszkania. Warto więc dowiedzieć się, jak wyglądało świętowanie narodzin Jezusa w dawnej Polsce.
Było to świętowanie barwne, pełne różnorodnych obrzędów - zarówno religijnych jak i świeckich, przesycone zabawą i tańcami, uświetnione obfitym jedzeniem. Obchody Bożego Narodzenia, połączone z wejściem w Nowy Rok, trwały kilkanaście dni, a poprzedzone były długim i o wiele bardziej rygorystycznym niż obecnie postem.
W Wigilię na podłodze domu rozścielano słomę, a w kątach izby jadalnej ustawiano snopy niemłóconego zboża. Gdy zabłysła pierwsza gwiazdka, składano sobie życzenia i siadano do stołu. Zwyczajowymi potrawami szlachty polskiej były zupy: migdałowa i grzybowa, barszcz z uszkami, śledź, karp, okoń z posiekanym jajkiem i polany oliwą, szczupak z szafranem, placuszki z makiem i miodem. Na Litwie i Rusi spożywano również kutię. Na stołach uboższych ludzi zestaw dań był skromniejszy, ale i tak wszyscy najadali się tego dnia do syta. Przy każdym stole, tak jak obecnie, zostawiano wolne miejsce dla niespodziewanego gościa. Pamiętano też o zwierzętach, wynosząc im resztki wigilijnego jedzenia i karmiąc opłatkiem. Nie znano jeszcze choinki jako świątecznej ozdoby, ale np. w XVIII wieku na Pomorzu zdobiono wstążkami rózgi brzozowe, które później rozdawano dzieciom.
     Był to również czas kolędowania, powszechnego w całej Europie. Słowo kolęda wywodzi się z łaciny. Kalendy (łac. Kalendae) w czasach rzymskich oznaczały pierwszy dzień każdego miesiąca, a także pierwszy dzień nowego roku. Podczas Fesum Calendarum – obchodów rzymskiego Nowego Roku – odwiedzano się w domach, dawano sobie upominki i śpiewano pieśni powitalne. Z czasem ten zwyczaj został przejęty przez chrześcijaństwo i nierozerwalnie związany z obchodami Bożego Narodzenia. Początkowo teksty kolęd miały charakter wyłącznie religijny, ale z czasem zaczęły również powstawać utwory o tematyce świeckiej, związane z ludową obrzędowością świąteczną.
W Polsce zwyczaj kolędowania upowszechnił się w XV wieku. Najstarsza zachowana polska kolęda, pochodząca z 1424 roku, zaczyna się od słów „Zdrów bądź, Królu Anielski”. W XVII i XVIII wieku nastąpił rozkwit kolędowania, które stało się okazją do dobrej zabawy. Młodzi chłopcy zaczęli „chodzić z kozą, turoniem, niedźwiedziem lub wilkiem” po domach i w zamian za drobne pieniążki śpiewać kolędy i składać gospodarzom życzenia. W tym też okresie powstała jedna z najbardziej znanych polskich kolęd – „W żłobie leży”, przypisywana Piotrowi Skardze. Została ona skomponowana do melodii poloneza koronacyjnego króla Władysława IV Wazy. Twórcami polskich kolęd byli m. in. Franciszek Karpiński („Bóg się rodzi”), Mikołaj Sęp Szarzyński czy Andrzej Morsztyn.
Innym obrzędem nierozerwalnie związanym ze Świętami Bożego Narodzenia jest zwyczaj budowania w kościołach szopek i urządzanie jasełek. Za twórcę przedstawień bożonarodzeniowych uważany jest św. Franciszek z Asyżu. Przedstawienia takie dotarły również do Polski i przyjęły się pod nazwą jasełek, gdyż słowo „jasła” oznaczało w języku staropolskim to samo, co żłób, a Jezus przecież po narodzeniu położony został w żłobie.
Jak wyglądały te bożonarodzeniowe przedstawienia w dawnej Polsce? Barwnie opisuje to Jędrzej Kitowicz w „Opisie obyczajów za panowania Augusta III”:
„Jasełka były to ruchomości małe, ustawione w jakim kącie kościoła a czasem zajmujące cały ołtarz (...). Była to w pośrodku szopka mała na czterech słupkach, daszek słomiany mająca; pod tą szopką zrobiony był żłóbek, a czasem kolebka (...). W tej osóbka Pana Jezusa z wosku albo z papieru klejonego, albo z irchy lub płótna konopiami wypchanego uformowana, w pieluszki z jakich płatków bławatnych i płóciennych zrobionych uwiniona; przy żłóbku z jednej strony wół i osieł z takiejże materyi jak i osóbka Pana Jezusa utworzone, klęczące i puchaniem swoim Dziecinę Jezusa ogrzewające, z drugiej strony Maryja i Józef stojący przy kolebce w postaci nachylonej, afekt natężonego kochania i podziwienia wyrażający.
        W górze szopki pod dachem i nad dachem aniołkowie unoszący się na skrzydłach, jakoby śpiewający Gloria in excelsis Deo. Toż dopiero w niejakiej odległości jednego od drugiego pasterze padający na kolana przed narodzoną Dzieciną, ofiarujący mu dary swoje, ten masła garnuszek, ów syrek, inny baranka, inny koźlę. (...) Dalej osóbki rozmaity stan ludzi i ich zabawy wyrażające: panów w karetach jadących, szlachtę i mieszczan pieszo idących, chłopów na targ wiozących drwa, zboże, siano, prowadzących woły, orzących pługami, przedających chleby; szynkarki różne trunki szynkujące, niewiasty robiące masło, dojące krowy, Żydów różne towary do sprzedania na ręku trzymających, i tym podobne akcyje ludzkie.
Gdy zaś nastąpiło święto Trzech Królów, tedy przystawiano do tych jasełek osóbki pomienionych świętych, klęczących przed narodzonym Chrystusem, ofiarujących Mu złoto, myrrhę i kadzidło, a za nimi orszaki ich dworzan rozmaitego gatunku: Persów, Arabów, Murzynów (...). Toż dopiero wojska rozmaitego gatunku: jezdne i piesze, murzyńskie i białych ludzi, namioty porozbijane (...), regimenta uszykowane polskiej gwardyi, pruskie, moskiewskie, armaty, chorągwie jezdne, husarskie, pancerne, ułańskie, kozackie, rajtarskie, węgierskie i inne. (...)
A gdy te jasełka, rokrocznie w jednakowej postaci wystawiane, jako martwe posągi nie wzniecały w ludziach stygnącej ciekawości, przeto reformaci, bernardyni i franciszkanie dla większego powabu ludu do swoich kościołów, jasełkom przydali ruchawości, między osóbki stojące mieszając chwilami ruszane, które (...) rozmaite figle wyrabiały. Tam Żyd wytrząsał futrem pokazując go z obu stron, jakoby do sprzedania, które nadchodzący znienacka żołnierz Żydowi porywał. Żyd futra z ręki wypuścić nie chciał. Żołnierz Żyda bił, Żyd porzuciwszy futro, uciekał. Żołnierz wydarte futro Żydowi przedawał nadchodzącemu mieszczaninowi, a wtem Żyd skrzywdzony pokazał się niespodzianie z żołnierzami i insygatorem, biorącym pod wartę żołnierza przedającego futro i mieszczanina kupującego.
Gdy taka scena zniknęła, pokazała się druga, na przykład: chłopów pijanych bijących się pałkami, albo szynkarka tańcująca z gachem i potem od diabła razem oboje porwani, albo śmierć z diabłem najprzód tańcująca, a potem się bijące z sobą i w bitwie znikające. To znowu musztrujący się żołnierze, tracze drewno trący i inne tym podobne akcyje ludzkie (...), które to fraszki dziecinne tak się ludowi prostemu i młodzieży podobały, że kościoły napełnione były spektatorem, podnoszącym się na ławki i na ołtarze włażącym. A gdy ta zgraja tłocząc się i przemykając jedna przed drugą, zbliżyła się nad granicę założoną do jasełek, wypadał wtenczas spod rusztowania, na którym stały jasełka, jaki sługa kościelny z batogiem i kropiąc nim żywo bliżej nawinionych, nową czynił reprezentacyją, dalszemu spektatorowi daleko śmieszniejszą od akcyj jasełkowych, kiedy uciekający w tył przed batogiem, jedni na drugich na kupy się wywracali, drudzy rzeźwo z ławek i z ołtarzów zeskakując jedni na drugich padali, tłukąc sobie łby, boki, ręce i nogi, albo guzy i sińce bolesne o twarde uderzenie odbierając.
Takowe reprezentacyje ruchomych jasełków bywały – prawda – w godzinach od nabożeństwa wolnych (...), ale śmiech, rozruch i tumult nigdy w kościele czasu ani miejsca znajdować nie powinien. Dla czego, gdy takowe reprezentacyje doszły do ostatniego nieprzyzwoitości stopnia, książę Teodor Czartoryski, biskup poznański, zakazał ich, a tylko pozwolił wystawiać nieruchome, związek z tajemnicą Narodzenia Pańskiego mające.”
         I tak zostało do dzisiaj.
     A jednak – czyż nie szkoda, że te dawne, barwne, ludowe obyczaje świąteczne zanikają, ustępując miejsca coraz bardziej skomercjalizowanej idei świętowania, pełnej reklam, neonów sklepowych i brzuchatych czerwonych Mikołajów?...

 (tekst ukazał się w numerze 01/2010 w Głosie Białowieży; fot. H.Jędrzejewska)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz