niedziela, 26 sierpnia 2012

Gdańsk, Sopot i Hel, czyli kilkudniowy wyjazd nad Morze Bałtyckie


Krótki miałam urlop tego lata, zaledwie pięciodniowy. Ale jakże intensywny! Zwiedziłam kolejne miasto o niezwykłej historii, spacerowałam po pięknych plażach nad polskim Bałtykiem, a także pływałam katamaranem. Dużo wrażeń, jak na tak krótki czas! Ale po kolei…
Pomimo nienajlepszej pogody – wietrznej i nieco deszczowej – postanowiłam wybrać się nad morze. Dawno już nie byłam nad Bałtykiem, zatęskniłam za szumem morskich fal i krzykiem mew o zmierzchu. Pojechałam więc do Gdańska.
To niezwykłe miasto ma tak bogatą historię i tak wielką liczbę zabytków, że można by tam spędzić wiele dni, zwiedzając muzea i spacerując urokliwymi ulicami. Nawet podczas mojej krótkiej wizyty zdołałam odwiedzić najważniejsze miejsca Gdańska: Stare Miasto z Żurawiem (średniowiecznym dźwigiem portowym), Dworem Artusa i wspaniałą Bazyliką Mariacką i Muzeum Morskie wraz ze statkiem Sołdek. Widziałam kamienicę Panienki z Okienka  oraz dzielnicę, w której mieszkał XVII-wieczny astronom Jan Heweliusz. Przy jednej z bocznych staromiejskich uliczek Gdańska odkryłam również Galerię Starych Zabawek, przywołującą mnóstwo wspaniałych wspomnień z dzieciństwa!
Pojechałam także do Sopotu, bo to przecież Trójmiasto, wszędzie da się szybko dotrzeć kolejką podmiejską. Molo w Sopocie, ostatnio wyremontowane, to rzeczywiście miłe miejsce do romantycznych spacerów we dwoje (nie byłam tam sama!). Widok na morze roztaczał się piękny, fale uderzały z hukiem o pomost, mewy krążyły nad głowami, a zachodzące słońce czerwonym kolorem odbijało się w wodzie. Jedyny minus to dość wysokie opłaty pobierane za każdorazowe wejście na molo. Na zwiedzanie Sopotu czasu już nie starczyło, a szkoda, bo to bardzo urokliwe miasteczko uzdrowiskowe, z pięknymi kamienicami i secesyjnymi willami.
Ostatniego dnia moich nadmorskich wakacji wyprawiłam się na Półwysep Helski. Popłynęłam katamaranem, który regularnie przewozi turystów między Gdańskiem a Helem. Ten ogromny statek zabiera na pokład ponad 400 osób, płynie dość szybko, podróż mija przyjemnie. Po przycumowaniu w porcie w Helu, pierwsze kroki skierowałam do fokarium. Fokarium prowadzone jest przez Stację Morską Uniwersytetu Gdańskiego, a jego zadaniem jest ochrona i odtworzenie populacji foki szarej nad polskim Bałtykiem. Przebywają w nim foki, które trafiły tam chore, ale również takie, które już się tam urodziły. Każda z nich ma swoje imię, na które reaguje, ale oprócz tego każda z nich potrafi o wiele więcej! Foki nie tylko bawią się ze swoimi opiekunami. Rozumieją ich polecenia słowne, gesty, a także znaki graficzne. Kilka lat temu w fokarium wydarzyła się bardzo przykra historia: jedna z fok zmarła na skutek zjedzenia dużej ilości monet, które ludzie wrzucali do jej basenu (głupota ludzka nie zna granic…). Od tamtej pory foki w helskim fokarium nauczone są, na specjalną komendę swoich opiekunów, wyławiać z basenów śmieci wrzucane przez turystów, a następie przynosić je na brzeg i oddawać opiekunom. Z ogromnym podziwem przyglądałam się tym niezwykle mądrym zwierzętom!
Mój krótki nadmorski urlop był pełen wrażeń. Pomimo zmiennej pogody, zdołałam się nawet wykąpać w Bałtyku! Tłumów nie było (może właśnie ze względu na pogodę), więc dobrze odpoczęłam od warszawskiego zgiełku. Zachęcam wszystkich do podróży, do wyjazdu z domu i zmiany otoczenia choćby na kilka dni. Jest tyle pięknych miejsc na świecie, a tak wiele z nich jest w Polsce!

(tekst z sierpnia 2012; fot. Michał Krauze - Wultański)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz